Professional fencing

SZARŻĄ NAPRZÓD

-

SZARŻĄ NAPRZÓD.

Rozważania na marginesie Regulaminu Kawalerii Polskiej z 1933 roku – cz. IV władanie bronią.

Wojskowe regulaminy z minionych wieków stanowić mogą cenne źródło wiedzy na temat ćwiczeń szermierczych przygotowujących żołnierza do walki na polu bitwy. Różnią się w kilku aspektach od traktatów szermierczych, owego bezcennego źródła dla rekonstruktorów European Martial Arts. Źródła wiedzy i źródła nieporozumień.

Autorzy Regulaminu wojskowego nie przekazywali, w odróżnieniu od mistrzów szermierczych, żadnej sekretnej wiedzy w formie zakodowanych dwuwierszy jak np. Fiore dei Liberi, nie starali się też zrobić ze swoich dzieł czynników marketingowych, jak Hans Talhoffer. Ich przekaz musiał być maksymalnie jasny i czytelny dla oficerów odpowiedzialnych za wyszkolenie żołnierzy. Celem pisania regulaminów była pewna standaryzacja umiejętności bojowych wojska, a czynnikami, które wywierały na ich kształt ogromny wpływ była ograniczona ilość czasu przeznaczona na szkolenie i chęć uzyskania konkretnego efektu – skuteczności w walce. Dlatego ludzie szukający w regulaminach wojskowych sposobu, jak poprzez ćwiczenie 10 tysięcy cięć osiągnąć pełną harmonię ducha i ciała raczej zostaną zawiedzeni natomiast praktycy walki, czy trenerzy – mogą wyciągnąć wiele cennych nauk.

Ilustracja nr 1
Postawa bojowa z szablą do szermierki pieszej.

 

Przełom I wojny Światowej

Walka bronią białą – karabinem z bagnetem, szablą i lancą, ćwiczona była we wszystkich armiach europejskich dość intensywnie aż do czasów I wojny światowej. Już w ciągu pierwszego roku wojny okazało się, że odsetek ran odniesionych od bagnetu wśród kombatantów jest całkiem nieistotny w porównaniu ze stratami od ognia broni palnej i artylerii. W następnych latach zjawisko to jeszcze się pogłębiło, żołnierze ginęli po obu stronach frontu głównie od zmasowanego ognia artylerii, coraz doskonalszej broni strzeleckiej, w końcu od bomb lotniczych i gazów bojowych. Również kawaleria w warunkach wojny pozycyjnej straciła całkowicie swój ofensywny charakter przekształcając się w zwykła piechotę, która nie miała w ogóle okazji do użycia swoich lanc i szabel. Nie dziwi więc, że w efekcie doświadczeń z I wojny armie państw europejskich stopniowo zmniejszały ilość czasu poświęcanego wyszkoleniu rekruta na walkę wręcz a w to miejsce wstawiając wyszkolenie strzeleckie, przeciwgazowe, przeciwlotnicze i w końcu przeciwpancerne. Dla większości zachodnioeuropejskich sztabowców stało się jasne, że nowoczesnej wojny nie wygrają doskonali lansjerzy na koniach czy grenadierzy walczący na bagnety, lecz czołgiści, lotnicy, artylerzyści.

Inaczej sytuacja przedstawiała się w Polsce, gdyż nieco inne były doświadczenia Wojska Polskiego po wojnie 1920 roku. Wojna ta, pod pewnymi względami stanowiła krok wstecz w stosunku do I wojny światowej. Ogromne kłopoty materiałowe walczących stron, problemy z transportem amunicji, słabe wyszkolenie i niski poziom wiedzy technicznej żołnierzy, duża aktywność kawalerii upodabniały zmagania roku 20 do walk w sienkiewiczowskim stylu. Tyraliery piechoty często zderzały się ze sobą w walce na bagnety, szwadrony kawalerii ruszały do szarż, pościgów i walk harcowniczych.

Wojskowi, którzy układali Regulamin Kawalerii z 1933 roku mieli przed oczami szarże, w których pojedyncze szwadrony ułanów roztrącały całe pułki czerwonych kozaków. Często zresztą sami w te szwadrony prowadzili. Jak w dawnych, zapomnianych wojnach o zwycięstwie lub przegranej decydowała szabla, lanca, pewna ręka i pewne oko kawalerzysty. Nie jest więc rzeczą dziwną, że duża część Regulaminu poświęcona jest właśnie wyszkoleniu we władaniu bronią białą, typową dla kawalerzysty – szablą oraz lancą.

Ilustracja nr 2
Jeden ze sposobów trzymania szabli wz. 21 podczas walki.

Regulamin kawalerii 1933 roku jest pisany w duchu „szarży” – charakterystycznym dla całej naszej przedwrześniowej kawalerii. Jazda miała być w założeniu bronią wybitnie ofensywną, górująca nad potencjalnym przeciwnikiem aktywnością, odwagą i chęcią rozstrzygnięcia walki na swoja korzyść. Takich cech wymagano stale od kandydatów na oficerów i podoficerów zawodowych, taki styl wyrabiano w młodych rekrutach szkolonych na ułanów czy strzelców konnych. Ceniono zadziorność, odwagę, trzeźwą ocenę sytuacji. O oficerach, którzy wyróżniali się takimi cechami mówiono z uznaniem – „pistolet”. Zgodnie z Regulaminem, oficerowie, podoficerowie i starsze roczniki poborowych kawalerii mieli trenować się w szermierce przez OKRĄGŁY ROK.

Ducha zaczepnego kawalerii w najwyższym stopniu wyrażać miała broń biała i chęć dążenia do rozstrzygnięcia walki na swoja korzyść poprzez walkę wręcz. Szkolenie w walce białą bronią miało więc dwojaki cel – nauczyć metody skutecznego wyeliminowania z walki przeciwnika i wyrobić w żołnierzu wymagane pozytywne cechy psychomotoryczne – pewność siebie, refleks, odwagę.

Już we wstępie czytamy:
„Broń biała – szabla i lanca – to tradycyjna broń kawalerji, wyraża ducha zaczepnego, który zawsze cechował i cechować powinien nadal kawalerję polską.
W walce wręcz, w jak najjaskrawszy sposób występuje bezpośrednie współdziałanie jednostek i oddziałów, ta naczelna zasada działania na polu bitwy.”

Już w czasach napoleońskich utarło się w Europie przekonanie, podzielane zresztą przez Cesarza Francuzów, że w Polsce utworzenie pułku lansjerów jest bardzo proste, bowiem każdy Polak od małego uczy się jazdy konnej, po płocie wchodząc na koński grzbiet a mały pastuszek konno i z lancą strzeże swoich stad.

Pierwsza część tego twierdzenia była w czasach między wojennych jak najbardziej aktualna. Praktycznie wszyscy mieszkańcy wsi i spora część mieszczuchów radziła sobie z końmi. Inaczej nieco wyglądała sprawa powszechnej znajomości władania bronią białą. Czasy zaścianków, kultury szlacheckiej, młodych chłopców uczących się walki od małego pod okiem starych rębajłów minęły bezpowrotnie. Przed instruktorami stanęło zadanie, jak w ciągu kilku miesięcy z 18 – 19 letniego wiejskiego chłopca zrobić szermierza, który nie tylko będzie potrafił użyć w walce szabli, ale jeszcze zrobi to skutecznie.

Jak każdy wojskowy regulamin, tak i Regulamin Kawalerii z 1933 roku opierał się na metodach sprawdzonych z lat minionych. Piszący go oficerowie wykorzystali wzory z kawalerii austryjackiej, pruskiej i znanej ze swej agresywności kawalerii rosyjskiej. Starano się jednak nadać ogólnie polski charakter tworzonemu dziełu, powołując się na nasz charakter narodowy i sukcesy odtworzonej kawalerii w ostatniej wojnie (1920 roku).

Całość szkolenia we władaniu białą bronią typową dla kawalerzysty podzielona była na dwie części: ćwiczenia w użyciu broni, szabli i lancy oraz na szermierkę.

Ćwiczenia z Bronią

Rozpoczynały się bardzo wcześnie, wraz z opanowaniem przez rekruta musztry formalnej. Ich celem było zapoznanie młodego żołnierza ze sposobami troczenia broni, jej dobycia oraz prawidłowego chwytu i trzymania w czasie jazdy konnej. Rzecz interesująca – w przedwojennej kawalerii lance przypadały na co druga trójkę w sekcji liniowej w plutonie, nie było ich wiec tak wiele -108 lanc na cały, liczący 840 ludzi pułk. Tym niemniej wszyscy żołnierze mieli być w jednakowym stopniu przeszkoleni zarówno we władaniu lancą jak i szablą. Regulamin kładł nacisk na szybkie opanowanie niewielkiej liczby niezawodnych technik walki. Były to podstawowe cięcia i pchnięcia oraz zasłony.

Rekrut uczony był wykonywać z konia szablą trzy rodzaje cięć – „z góry”, „od ucha” (ukośnie z nad lewego ramienia w prawo) i „z dołu” (trudne cięcie wykonywane w kierunku odwrotnym do końskiego biegu).

Ilustracja nr 3
Postawa do cięcia z dołu wykonywanego konno.

W wykonywaniu cięć przykładano jak widać większą wagę do operowania bronią z prawej, uzbrojonej strony jeźdźca. Podoficerowie i oficerowie ćwiczyli również cięcia wykonywane na odwrotną stronę.

Dużą wagę w ćwiczeniach szablą przykładano do nauki pchnięć, których uczono wykonywać na obie strony – do przodu, do tyłu i w dół, czyli w kierunku leżącego na ziemi piechura. Bez trudu możemy dopatrzeć się tu dziedzictwa wielu wieków doświadczeń kawaleryjskich, które udowodniły ogromną skuteczność pchnięcia jako śmiertelnej techniki. Może jest to ostatnie echo użycia bojowego koncerza, który w reku polskich husarzy w ten właśnie sposób kierowano przeciwko piechurom próbującym umknąć miedzy końskimi kopytami.

Jako techniki defensywnej uczono trzech rodzajów zasłon, które nie były numerowane jak w szermierce sportowej. Zasłony starano się wykonywać jako techniki odbijające, zgodnie z regulaminem powinny być wykonywane szablą ze sztychem skierowanym do góry, były by to wiec odpowiedniki zasłon trzeciej i czwartej. Ten sposób miał skutecznie parować wszelkie cięcia i pchnięcia skierowane w tułów żołnierza.

Oddzielnie omówiona w Regulaminie jest zasłona chroniąca głowę czyli nic innego jak zasłona piąta, na ćwiczeniach wykonywana na komendę „zasłona głowy”. Autorzy Regulaminu zwracają uwagę na prawidłowe trzymanie broni podczas wykonywania zasłon tj. mocny uchwyt rękojeści, pięść tworząca wraz z przedramieniem linię prostą, ręka lekko ugięta w łokciu. O ile w przypadku zasłon chroniących tułowia obrona może być wykonana przez odbicie lub wyłapanie broni przeciwnika, to w zasłonie głowy cięcie należy przyjąć statycznie na zastawę i natychmiast odpowiedzieć własnym atakiem.

 

Lanca

Lanca była w przeszłości śmiertelnie skuteczną bronią w rękach polskich kawalerzystów, tak skuteczną, że inne armie przejmując ją na swoje uzbrojenie kopiowały nie tylko samą broń, ale także ułańskie mundury i biało amarantowe proporczyki Polaków. Przekonanie o skuteczności lancy, jako ważnej broni kawalerii było w przedwojennym wojsku bardzo silne. Znane są dyskusje toczone na łamach „Przeglądu kawaleryjskiego”, w których oficerowie różnych stopni, od poruczników na generale brygady skończywszy, przekonywali, że wycofanie lancy z uzbrojenia będzie miało fatalne skutki dla „ducha zaczepnego” i w ogóle zdolności bojowych polskiej jazdy. Miał na to przemożny wpływ efekt szarż z ostatniej wojny 1920 roku.

Nauka władania lancą w przedwrześniowej kawalerii rozpoczynała się bardzo wcześnie, prawie zaraz po przybyciu do koszar. Obejmowała opanowanie umiejętności wsiadania i zsiadania z konia z lancą, przyjmowanie odpowiednich postaw na komendę oraz techniki walki. Rozróżniano dwa rodzaje pchnięcia lancą – czynne i bierne. Ataki lancą wykonywane były na obie strony konia, do przodu i do tyłu, dużą wagę przywiązywano do atakowania leżącego na ziemi piechura. Do ćwiczenia ataku lancą używano pozorników. Był to najczęściej pierścień umieszczony na odpowiedniej wysokości, który należało nadziać na grot lancy lub pozornik leżący na ziemi w postaci worka, który atakowano niczym padającego przed koniem nieprzyjacielskiego piechura.

Akcją defensywną, jaką miał opanować każdy kawalerzysta, był młyniec poziomy wykonywany jako technika zaczepno – obronną, na komendę „młyńcem bij!”

Ilustracja nr 4
Najazd z lancą do celu na lewo.

Interesujące jest również to, że rekrutów uczono stosowania w walce, oprócz klasycznego pchnięcia grotem lancy, także uderzenia tylcem (okutym!) i drzewcem broni. Regulamin traktuje te niekonwencjonalne techniki jako skuteczny sposób radzenia sobie pojedynczego ułana otoczonego przez kilku nieprzyjacielskich jeźdźców.

Rekrutów uczono zgodnie z Regulaminem opanowywania poszczególnych technik władania bronią z konia, ataku pozorników. Ważną częścią wyszkolenia kawaleryjskiego, mająca przygotowywać do późniejszej walki z kawalerią nieprzyjaciela była nauka szermierki.

Tak jak nad całym Regulaminem, tak i nad częścią poświęconą szermierce unosi się duch zaczepny.

 

Szermierka

Szermierka – walka wręcz – ma na celu zaszczepić w żołnierzu wewnętrzną pewność, że śmiałe natarcie jest najlepszym sposobem do osiągnięcia zwycięstwa nad przeciwnikiem.
W walce wręcz zawsze będzie w gorszem położeniu ten, kto myśli tylko o obronie”.

Szkolenie szermiercze rozpoczynało się dla rekrutów od ćwiczeń pieszych w 6 miesiącu służby, szkolenie konne zaś w 7.
Do ćwiczeń przewidziano bardzo ciekawy zestaw broni i protektorów ćwiczebnych, pozwalających przybliżyć realia walki z prawdziwym, nie oporującym przeciwnikiem. Jako broni używano palcata – trzciny (do ćwiczenia pojedynczych technik) i szabli ćwiczebnej, z tępą klingą, zaokrąglonym sztychem i rozbudowanym koszem. Jako protektory służyła rozbudowana maska szermiercza, nakarcznik (cięcia w tył głowy!) napierśnik, naplecznik, nabiodrki, karwasze.

Autorzy Regulaminu przyjęli zasadę, wedle której najlepszą metodą nauki walki jest walka. Po opanowaniu podstawowych akcji zaczepnych i obronnych pod okiem instruktora pieszo przechodzono bardzo szybko do zasadniczego trzonu szkolenia, jakim były sparingi rozgrywane przede wszystkim konno. Trzeba tu zwrócić uwagę, że metoda ta, kładąca nacisk na bardzo szybkie dopuszczenie do sparingów z oporującym, niewspółpracującym z nami przeciwnikiem jest metodą słuszną z punktu widzenia skuteczności w realnym starciu.

Po pierwsze – czas szkolenia rekruta nie pozwalał na zbyt długie cyzelowanie techniczne poszczególnych akcji, chodziło o osiągnięcie przez ogół rekrutów zadowalającego poziomu i wyrobienie w nich przekonania, że mogą skutecznie przeciwstawić się nieprzyjacielskim szermierzom.

Po drugie – jak wykazały doświadczenia w innych sztukach walki, to właśnie ta forma trenowania daje najlepsze rezultaty. Pod koniec XIX wieku twórca judo, profesor Jigoro Kano, nie wymyślił żadnych nowych technik, oparł się na liczących kilkaset lat szkołach japońskiego ju-jutsu, wprowadził tylko nowatorską metodykę trenowania – ćwiczenia na prawą i lewa stronę ciała, oporujący, przeszkadzający nam współpartner, dużo sparingów. Metodykę tą rozwinęła następnie brazylijska rodzina Gracie tworząc najskuteczniejszy system walki wręcz – brazylijskie ju-jitsu. Podobnie rzecz się ma z ewolucją karate sportowego w kierunku kicboxingu. Człowiek uczy się walczyć najszybciej, jeśli da mu się możliwość w miarę bezpiecznego, lecz zbliżonego do realnej walki sparowania z równie jak on pragnącym walki przeciwnikiem.

Ilustracja nr 5
Szabla szermiercza posiadała stępione ostrze i sztych oraz rozbudowaną oprawę rękojeści dla lepszej osłony dłoni podczas ćwiczeń.

Protektory, jakie nakazywał Regulamin zabezpieczały całkowicie przed niebezpiecznymi wypadkami, dawały możliwość wykorzystania wszelkich nauczanych technik (łącznie z zalecanym w starciu na bliski dystans uderzeniem koszem rękojeści) pozwalały więc zbliżyć realia treningu do tego, co mogło spotkać żołnierza na polu bitwy. Przy założeniu oczywiście, że jakaś nieprzyjacielska kawaleria zdecydowałaby się w ogóle przyjąć szarżę…

Była to fullcontaktowa metoda trenowania, a fullkcontakt jest, jak wykazała praktyka, o niebo skuteczniejszy niż wszelkie kata czy „formy z bronią” lub cięcie po 10 tysięcy razy słomianych mat. Jak mawiał Bruce Lee – „deska nie oddaje…”

W Regulaminie, jeśli chodzi o walkę bronią kawaleryjską, czyli szablą i lancą szkolenie szermiercze skupiało się przede wszystkim na sparingach konnych. Ćwiczenia wykonywane pieszo były tak naprawdę jedynie podstawą mającą przygotować do właściwej walki i obejmowały położenia broni, krok, wypad oraz najprostsze pojedyncze akcje szermiercze. Właściwa walka miała się jednak odbywać konno. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, zgodnie z przedwojenną koncepcją użycia kawalerii, jazda miała wykonywać wiele zadań bojowych w formacji spieszonej, niczym dawni dragoni, przewidywano także, charakterystyczne dla całego przedwrześniowego wojska, walki na najbliższą odległość. Do tego rodzaju walki żołnierze mieli jednak przystępować tak jak zwykła piechota, którą stawali się po zejściu z koni. Ich podstawowa bronią był wtedy karabinek kawaleryjski Mauser wz. 98l. Szable pozostawały stroczone przy siodłach. Logicznym zatem wydaje się, że Regulamin nie zalecał poświęcania zbyt dużo czasu na walkę szablą pieszo, skoro wiadome było, iż ułan czy szwoleżer na piechotę będzie walczył karabinkiem z nałożonym bagnetem. Do takich walk zresztą dochodziło we wrześniu 1939 roku kilkakrotnie, gdy polscy kawalerzyści atakowali bądź odpierali ataki z bagnetami nałożonymi na karabinki, jak choćby żołnierze Grupy kawalerii ZAZA pod Kockiem. Szkolenie kawalerzysty obejmowało więc także szkolenie typowe dla zwykłego żołnierza piechoty, w tym także walkę na bagnety, do której przykładano w wojsku przedwrześniowym ogromną wagę. Przy okazji warto zaznaczyć, że żołnierz służący w kawalerii miał zdecydowanie cięższą i bardziej pochłaniającą czas służbę niż piechur, na co zresztą zwracają uwagę autorzy licznych wspomnień o przedwrześniowej armii. Oprócz normalnych ćwiczeń związanych z koniem, musiał opanować wyszkolenie typowe dla piechura, a doba kawalerzysty miała wszak dokładnie tyle samo godzin, co doba „zająca” jak z lekką pogardą nazywano żołnierzy piechoty.

Regulamin Kawalerii 1933 roku, w części poświęconej wyszkoleniu szermierczemu, zaleca stosowanie ciekawej metody rozgrywania pozorowanych walk pomiędzy żołnierzami. Na szczycie maski, lub (i) na ramionach kawalerzystów umieszcza się sztywne pióropusze. W trakcie walki żołnierze starają się stracić cięciem własnej szabli pióropusz przeciwnika, co traktuje się jako trafienie. Walki mogły być do 1, 2 lub 3 trafień. Szkolenie przewidywało przede wszystkim rozgrywanie walk pojedynczych (w mniejszym stopniu) i drużynowych, w których naprzeciwko siebie stawały zarówno oddziały równe liczebnie jak i drużyny o nierównej liczbie walczących. Chodziło o wyrobienie w żołnierzach przyzwyczajenia do walki zespołowej, sytuacji w której ważne jest współdziałanie całego zespołu kawalerzystów. Walka „czterech na sześciu” miała pomóc rekrutom zrozumieć, że nawet mniejszy liczebnie, lecz agresywny i współdziałający ze sobą oddział może przeważyć nad liczniejszym przeciwnikiem.

Pozorniki

Regulamin Kawalerii z 1933 roku przewiduje bardzo ciekawy i praktyczny zestaw pozorników do ćwiczeń poszczególnych technik. Są to:

– łozy umieszczane na stojakach różnej wysokości do ćwiczenia cięcia z konia,
– słomiany, gruby warkocz namoczony w wodzie do ćwiczenia ciecia pionowego,
– gomóła gliniana w kształcie stożka do ćwiczenia cięcia w prawo („od ucha”). Za wzorowe uznawano cięcie, po którym obie części rozciętej gomóły pozostawały na stojaku’

– druciany pierścień średnicy 10 – 20cm do nauki pchnięcia,
– kula ze splecionego słomianego warkocza umieszczana na stojaku do nauki pchnięcia,
– szpula ze słomy wleczonej po ziemi do pchnięcia szablą lub lancą (cel zmieniający położenie!),
– chochoł, czyli manekin opleciony słomą, który mógł być umieszczany na różnej wysokości i służył do nauki wszelkich technik ofensywnych w walce z konia.

Ilustracja nr 6
Stojak pod pozorniki gliniane i słomiane do ćwiczeń pieszo i konno. Regulamin Kawalerii 1933 r.

Konkluzja

Regulamin Kawalerii z 1933 w części poświęconej wyszkoleniu w walce bronią białą był wspaniałym manuałem dla kawalerzystów…na realia XIX wiecznego pola bitwy! Przewidywał, skądinąd słusznie, że w walce na białą broń wygrywać będą zawsze oddziały bardziej agresywne, umiejące ze sobą współdziałać, przekonane o niezawodności swojego wyszkolenia. Było to zresztą przekonanie charakterystyczne dla całej naszej armii przedwrześniowej. Piechota również uczona była rozstrzygania walki na swoja korzyść w walce na bagnety. W doktrynie tej pobrzmiewał też ciągnący się za polskim wojskiem od stuleci problem niedostatków w wyposażeniu. Silne było w wojsku polskim przekonanie, że przy dużej dysproporcji w wyposażeniu, większa „siła moralna” polskiego żołnierza jest w stanie zrównoważyć tę dysproporcję. Bardzo charakterystyczne jest to, że podobnie traktowali wyszkolenie żołnierzy oficerowie armii Cesarstwa Japonii. Samurajskie motto: „Służba jest ciężka jak góra, śmierć jest lekka jak piórko”, znajdowało swój najpełniejszy wyraz w taktyce armii Kraju Kwitnącej wiśni, która dążyła do rozstrzygnięcia w walce na bagnety. Na zdjęciach z lat 1939 – 1945, przedstawiających armię japońską, trudno znaleźć japońskiego żołnierza z karabinem, który by nie miał nałożonego bagnetu. Również kawaleria japońska, w tym spora grupa kawalerii wchodząca w skład Armii Kwantuńskiej, jeszcze w 1940 roku przeprowadzała regularne szkolenie szermiercze. No a oficerowie, ruszający do każdego ataku z regulaminową kataną kiu-gunto, stanowili stały obrazek pól bitewnych od Mandżurii po wyspy Salomona.

Ilustracja nr 7
Wykorzystanie konia jako osłony podczas walki ogniowej w polu.

Te koncepcje okazały się całkowicie przestarzałe w realiach II wojny światowej. Liczba rannych bądź zabitych od broni białej kombatantów w latach 1939 – 1945 stanowiła odsetek tak znikomy, że wniosek może nasuwać się tylko jeden – szkolenie we władaniu bronią białą w połowie XX wieku nie przekładało się już w żaden sposób na straty zadane przeciwnikowi. W 1939 roku kawaleria polska kilkakrotnie użyła białej broni przeciwko armii niemieckiej – w szarżach pod Krojantami, Wólką Węglową, Mińskiem Mazowieckim. W jednym, a być może w dwóch przypadkach, doszło do starcia z kawalerią niemiecką, która jeszcze wtedy używała szabel. 23 września pod Krasnobrodem szwadron polskich ułanów starł się ze szwadronem kawalerii niemieckiej i zmusił go do ucieczki, dowodzący Niemcami oficer został ścięty przez plutonowego Garlickiego w trakcie walki z polskim dowódcą. Trzeba zaznaczyć, że Polacy używali w starciu lanc, które dawały im przewagę.
Wszystkie te wydarzenia miały charakter incydentalny, nie wpływały w najmniejszym stopniu na ogólny przebieg wypadków na froncie, gdzie decydujące znaczenie miał nowoczesny sprzęt pancerny, lotnictwo i artyleria. Czasy zagończyków odeszły bezpowrotnie.

 

Wnioski dla nas – szermierzy w XXI wieku

Czego możemy nauczyć się ze starego regulaminu kawaleryjskiego?

Wydaje mi się, że można znaleźć w nim kilka interesujących wskazówek, przydatnych także w naszych czasach. Po pierwsze dążenie od samego początku szkolenia do wyrobienia w szermierzu ducha agresywnego, ofensywnego. Ktoś, kto jest jeszcze niezbyt mocny technicznie, nie ma zbyt dużego doświadczenia, jeśli przyjmie taktykę defensywną, będzie tylko lękliwie czekał na natarcie przeciwnika – przegra na pewno. Natomiast podjęcie zdecydowanej akcji zaczepnej może dać mu sukces, nawet w walce z bardziej doświadczonym zawodnikiem.

Druga sprawa, to nacisk na sparing i stałe współzawodnictwo, jako metodę dającą dobre rezultaty w postaci „obicia”, czyli doświadczenia w walce.

Trzecia kwestia to ciekawe pozorniki zalecane do ćwiczeń, które można z powodzeniem wykorzystać w naszych czasach. Na uwagę zasługuje zwłaszcza gomóła gliniana do ćwiczenia cięć. Glina była wykorzystywana jako pozornik już w dawnych czasach, jest materiałem tanim i odnawialnym.

Marcin Bąk
Warszawa 10 sierpnia 2009r.


Wszelkie cytaty zaznaczone kursywą – Regulamin Kawalerii 1933 r. cz. IV – Władanie bronią.